26.2.15

2079 cz. 1/3

Witam moje wciąż Wierne Duszyczki!
Jak obiecałam, tak oto jest. Co prawda tylko minimalnie szybciej, ale na swoją obronę mam w miarę mocny argument. Ta, podczas choroby nie jest przyjemnie pisać, oj nie jest. 
Ech, nie będę już się nad sobą użalać, bo w sumie, co mi dadzą tłumaczenia, że nie wyrobiłam się w terminie. No, cóż, zabijecie mnie za tego, em.... twora, ale już trudno.
Ze specjalną dedykacją dla każdego, biednego stworzonka, które jeszcze nie uciekło z krzykiem, a w zamian za to poskąpiło komentarza.
Tak, czujcie się winni, skąpiradła jedne! I cierpcie męki piekielne, ale opinię zostawić możecie ^^
No, patrzajta ludziska, co się dzieje, gdy Chesshe pisze pod wpływem wysokiej gorączki, mwaahahaha!
Ups, odwala mi. 
♣ ♣ ♣


15 listopada, 2079 rok. 

     Świat bardzo się zmienił. Nic nie jest takie jak kiedyś. Wraz z rozwojem nauki niemieckie szuje powróciły do planów zawładnięcia światem. Te plany z czasem zmieniły się w czyny. Na razie, niestety, idzie im całkiem łatwo. Za łatwo. Chyba nikt nie ma tak naprawdę pojęcia co zapoczątkowało to piekło, jednak wojna trwa już od ponad 12 lat. Powoli zaczyna brakować nam sił, ale nie możemy się poddać. Te ścierwa nie spoczną, póki nie wybiją nas co do ostatniego. Cierpienie zdaje się nie mieć końca. Ile oni jeszcze mogą walczyć? No ile?! To nie są ludzie, nie mogą nimi być, na pewno. Teraz będzie tylko gorzej, Rosja zjednoczyła siły z Niemcami. Kiedyś był tu ze mną jeden mężczyzna, to on mi o tym powiedział. Podobno usłyszał to w centrum miasta. Nie wiem nawet czy mówił prawdę, może tak, może nie. Mało kto jest na tyle głupi, aby wyjść z własnego domu, a tym bardziej  dobrowolnie kogoś do niego wpuścić. Nie wspominając nawet o małej liczebności mieszkańców. Zresztą to już nie ważne, złapali go na obrzeżach. Ale to jego wina, nie powinien pałętać się po zmroku. Jeżeli wierzyć jego słowom, ta wojna jest już przegrana. Ale czy kiedykolwiek mieliśmy jakieś szanse? Tak... nie, nie mieliśmy. Od początku nie było nawet cienia szansy! Co mam teraz zrobić? Zostało mi w tej sytuacji już tylko jedno. Muszę się pośpieszyć, słonce zachodzi. Nocą będzie tylko trudniej. Żebym tylko zdążył na czas...



♣ ♣ ♣

Na początku notka miała być dłuższa i jednoczęściowa, ale postanowiłam ją podzielić na mniejsze części. Podjęłam taką decyzję głównie ze względu na generalny brak czasu poświęconego na bloga, istotnym czynnikiem było też pozbycie się tego paskudnego choróbska. (Zaczęłam pisać tą historyjkę około tydzień temu.) Kolejny wpis pojawi się prawdopodobnie 28 lutego. 

W razie gdyby ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości - nie lubię za bardzo ani Niemców, ani j. niemieckiego, ale ten tekst nie ma na celu nikogo dyskryminować. Postanowiłam po prostu napisać coś, co wiąże się z moim dawnym zainteresowaniem - historią III Rzeszy. Swego czasu byłam w Auschwitz-Birkenau i uwierzcie, czegoś takiego nie da się zapomnieć. Zwłaszcza blok nr 5 oraz komory gazowe i Ściana Straceń zapadły mi w pamięć. Cóż, niechęć została, ale nie będę już się tak bardzo wykręcać. Prawdą jest, że mój tekst nie stawia i prawdopodobnie nie będzie stawiał osób pochodzenia Niemieckiego w zbyt przychylnym świetle, nic na to nie poradzę. Mogę jedynie przeprosić, jeśli kogoś tym uraziłam lub zrobię to w częściach kolejnych. 

2 komentarze:

  1. Hej!
    Zaintrygowało mnie Twoje opowiadanie i chyba zostanę tu na dłużej, tylko mogłabyś dawać dłuższe rozdziały, bo mam taki niedosyt po przeczytaniu tej notki :D I szablon cudny! <3
    Pozdrawiam i weny życzę :**
    Juliet
    PS. Zapraszam tez do mnie, byłoby mi miło, gdybyś tam zagościła :)
    http://wtajemniczenipoczatekkonca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następna część będzie już dłuższa, to jak na razie taki jakby wstęp. Dziękuję, starałam się przy jego tworzeniu. Jak tylko będę miała trochę czasu, na pewno zajrzę.
      Pozdrawiam i dziękuję ;3

      Usuń