2.8.15

Idę w lewo, byle dalej od tego miejsca. 

     Nie chciałaś tu dłużej przebywać. Z godnością wstałaś, otrzepałaś kolana i ruszyłaś w lewą stronę.
Z minuty na minutę było coraz cieplej, 30 stopni jak nic, w pełnym słońcu! Coraz bardziej odechciewało ci się jakichkolwiek przygód. I pomyśleć, że mogłabyś teraz siedzieć w domku, popijając colę z lodem albo spotkać się z przyjaciółmi. Ale nie! Ty musiałaś okazać swoje dobre serce i próbować ugasić tą kupkę liści! Pożar, też coś. 
     Zajęta swoimi myślami nie zauważyłaś nawet kiedy dotarłaś do małego, ogrodzonego drewnianym płotem domku. Tylko co robił domek na środku łąki? No, ale o gustach się nie dyskutuje. Usłyszałaś miarowe trzaskanie, zupełnie jakby ktoś rąbał drewno. Nareszcie cywilizacja! Postanowiłaś to sprawdzić.
Obeszłaś domek i zobaczyłaś wysokiego, ciemnowłosego chłopaka. Faktycznie rąbał drewno. Nagle do głowy przyszła ci pewna myśl. Bez chwili wahania podeszłaś do niego i niezbyt uprzejmie zażądałaś noclegu. Chłopak zdziwił się trochę i zaprzestał swojej pracy. Przedstawił się jako Dawid i drapiąc się w kark zapytał o co właściwie ci chodzi. Niechętnie wytłumaczyłaś mu swoją sytuację.         Nawet jeżeli brunet się zdziwił, to nie okazał tego po sobie. Bardzo przejął się twoją historią i pozwolił ci przenocować u siebie. W zamian za nocleg chciał tylko, żebyś pomogła mu w obowiązkach domowych. 
Niestety nie obyło się bez kłótni. Wszystko o co Dawid cię poprosił robiłaś niechętnie i niestarannie. Zdarzyło się nawet, że w przypływie agresji potłukłaś naczynia. Najczęściej po prostu się ignorowaliście. 
      Pewnego dnia Dawid poprosił cię byś poszła do lasu i nazbierała jakiejś specyficznej rośliny. Ostrzegał cię jednak, żebyś była ostrożna. Oczywiście nie miałaś zamiaru słuchać tego gbura. 
.
.
.

      Po kilku godzinach zaczynało się ściemniać, ale na szczęście miałaś już wszystkie potrzebne rośliny i mogłaś wracać. Właśnie miałaś wrócić na wydeptaną ścieżkę, prowadzącą do domu Dawida, gdy nagle w krzakach coś zaszeleściło. Odsunęłaś się na bezpieczną odległość i czekałaś w napięciu. 
Powoli z krzaków wyłonił się mały zajączek - albinos. Popatrzył na ciebie ogromnymi, czerwonymi oczkami i uroczo poruszył uszkami. Rozczulona na ten widok przykucnęłaś przy zwierzaku i powoli, aby go nie spłoszyć, wyciągnęłaś rękę w stronę futrzaka. 
Gdy już miałaś pogłaskać zajączka, zwierzak stanął na tylnych łapkach, obwąchał twoją dłoń i otworzył delikatnie pyszczek. Pośpiesznie cofnęłaś rękę, akurat na tyle szybko, aby jej nie stracić. Zwierzak kłapnął jeszcze raz zębami, niezadowolony. Wydał z siebie dźwięk przypominający chichot. Zrozumiałaś, że coś jest nie tak jak być powinno. Słodkie zajączki nie zżerają ludzi. Zaczęłaś się cofać, ale po chwili zamarłaś. Kości zwierzęcia zaczęły się ruszać pod skórą, zupełnie jakby miały zaraz przebić małe ciało ssaka. Zając... deformował się? On rósł i rósł do niewiarygodnych rozmiarów. Teraz na pewno nie był małym, słodziutkim zajączkiem.
      Ogromne cielsko sunęło w twoją stronę, a zwały tłuszczu obrzydliwie podskakiwały przy każdym kroku stworzenia. Potwór otworzył swoją zaślinioną paszczę, ukazując rząd pożółkłych, ostrych jak brzytwy zębów i zawył rozdzierająco. 
Byłaś zbyt przerażona aby się ruszyć. Chciałaś uciekać, ale twoje ciało nie posłuchało cię.
Chwilę później las przeszył rozpaczliwy, pełen bólu krzyk...

GRATULACJE! ZAKOŃCZYŁAŚ SWOJĄ HISTORIĘ!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz