Oddaję mu klejnot.
Zdecydowałaś się zapłacić klejnotem, znalezionym obok rzeki. Wyjęłaś kamyk z kieszeni i podałaś sklepikarzowi. Ten łypnął na niego podejrzliwie i ugryzł go, sprawdzając autentyczność, po czym kiwnął głową i, zacierając w zadowoleniu ręce, zniknął na chwilę w magazynie.
Po krótkiej chwili wrócił, taszcząc wielką rzecz, okrytą czarnym materiałem, a kształtem przypominającą okrągłe lustro. Zadowolony postawił rzecz na środku sklepiku i zdjął materiał.
Twoim oczom ukazał się wielki portal, mieniący się odcieniami zieleni. Zaskoczona otworzyłaś usta, nigdy nie widziałaś czegoś takiego. No, chyba że na filmach. Sklepikarz chyba chciał ci jeszcze coś powiedzieć, ale nie słuchałaś go już. Rozpędziłaś się i wskoczyłaś do portalu. Twoje myśli wypełniało tylko jedno słowo: Dom, dom, dom!
.
.
.
Obudziłaś się ledwo żywa, w ustach czułaś coraz bardziej nieprzyjemny smak. Jeśli mam zwymiotować, nie powinnam leżeć na plecach, pomyślałaś, próbując przekręcić się na brzuch.
Niestety nie mogłaś się odwrócić ani zwymiotować. Ręce i nogi miałaś przypięte do jakiegoś metalowego stołu. Jeden z pasów był zapięty pod piersiami.
Z wysiłkiem uniosłaś głowę. Niecały metr od ciebie na obrotowym krześle siedziała jakaś postać, ubrana w czarny płaszcz. Jej twarz zakrywała maska z wycięciami na oczy i usta.
Z początku postać jakby nie zwracała na ciebie uwagi. Była zajęta bujaniem się na krześle. Sprawiała wrażenie osoby, która jest całkowicie pogrążona w swoim świecie. Głowę miała odchyloną na oparcie i gdyby nie to, że bujała się co jakiś czas, można by pomyśleć, że śpi.
W końcu postać zauważyła, że jesteś przytomna. Ze strachu nie wiedziałaś co się dzieje wokół ciebie. Byłaś przypięta do stołu i unieruchomiona, nie mogłaś nawet marzyć o obronie. Czułaś przeszywający strach, strach o własne życie. Co się teraz z tobą stanie? Przerażenie narastało w tobie z każdą sekundą, w końcu zmieniając się w bezsilną złoć.
- Rozwiąż mnie!
Postać przekrzywiła głowę, przez chwilę spoglądając na ciebie jak na owada, który dał się złapać w sieć. Potem, niewzruszona twoimi słowami zajęła się swoim krzesłem i bujała się dalej.
Opuściłaś głowę na chłodną płytę. Twoje ubranie było przemoczone i okropnie marzłaś. Z każdym uderzeniem pulsu pulsu w skroniach czułaś się tak, jakby ktoś wbijał ci młotkiem gwoździe w czaszkę. Nie mogłaś pozbierać myśli, nie wiedziałaś co robić. Zastanawiałaś się czy przeżyjesz, jak nie dla siebie to chociaż dla rodziców...
Nagle postać gwałtownie wstała, następnie podeszła do ciebie, położyła ci dłoń na czole, przycisnęła ci głowę do blatu i przywiązała pasem.
Postać poruszała się powoli, niemal obojętnie. Chociaż nie wypowiedziała jeszcze ani jednego słowa, jej ruchy zdawały się mówić: no cóż, już po tobie.
Kiedy przyłożyła ci do ust gumowy klocek, z całych sił zacisnęłaś wargi i zęby.Próbowałaś odwrócić głowę na bok, ale nie udało ci się, bo pas trzymał mocno. Postać przycisnęła ci do ust śmierdzący kawałek gumy, a drugą ręką z dwóch stron z ogromną siłą ścisnęła twoje szczęki. Ból był tak duży, że prawie automatycznie otworzyłaś usta.
Gdy wcisnęła ci gumowy klocek między zęby, o mało się nim nie zadławiłaś.
Postać przeciągnęła przez twoją twarz drugi pas - podciągnęła nim twoją brodę do góry.
Zaraz po tym postać zaczęła wcierać w twoje skronie jakiś żel. Brzęczenie, które od jakiegoś czasu słyszałaś kilka centymetrów nad głową przybrało na sile.
Poczułaś jak postać przykleja ci do skroni chłodne elektrody. Krew zastygła ci w żyłach. Byłaś sparaliżowana strachem. Zrozumiałaś co ten człowiek chce ci zrobić. Teraz zrobiłabyś wszystko, dosłownie wszystko, aby tylko postać zdjęła z ciebie elektrody. Twój dręczyciel nie zamierzał podać ci środków znieczulających.
Postać ponownie sprawdziła, czy elektrody są podłączone prawidłowo, podeszła do ciebie i przekręciła przełącznik. Rozległ się trzask, któremu towarzyszyła specyficzna woń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz