4.8.15

Idę głębiej w las, może znajdę wyjście.

      Postanowiłaś przejść się po nowym miejscu. Nawet jeśli nie było to zbyt rozsądne, od dawna uwielbiałaś spacerować, zwłaszcza wieczorem. 
Szłaś więc powoli leśną ścieżką, patrząc w co chwilę inne miejsce. Mimo że szyja coraz bardziej cię bolała, nie mogłaś przestać rozglądać się po lesie z zachwytem. To było takie ekscytujące!
      Nienaturalnie powyginane konary przypominały ci trochę połamane ręce, a ukryty między krzakami korzeń dziwnym trafem przywodził na myśl ludzkie nogi, ale nie chciałaś popadać w paranoję. Przecież to tylko las, co złego może ci się tu stać? Dostaniesz w głowę spadającym liściem? Pff, nie ma czym się martwić. Pewniejszym krokiem przemierzasz las, do czasu aż nie dostrzegasz przed sobą drobnych, błękitnych światełek. Jesteś trochę sceptycznie nastawiona, w końcu ostatnim razem światełka nie były zbyt łaskawe, ale co tam. Jak zabawa to zabawa.
      Poszłaś za światełkami. Przez myśl przeszło ci, że one gdzieś cię prowadzą, ale nie miałaś bladego pojęcia gdzie. Ani bladego, ani nawet zielonego, w gwoli ścisłości. Po dłuższej chwili pomyślałaś, że źle się zakończy ta cała wyprawa, ale natychmiast odrzuciłaś tą myśl. Obiecałaś sobie skończyć z pesymizmem.
      Czas dłużył ci się niesamowicie, ale na szczęście po chwili błękitne płomyki, jak je w myślach nazywałaś, skończyły się, a ty stanęłaś przed starą, obrośniętą bluszczem, drewnianą chatką. Pewnie od dawna żrą ją korniki - pomyślałaś z ponurą satysfakcją i już miałaś wracać, jednak drzwi otworzyły się z przeciągłym jękiem zawiasów. Ze środka chatki wyleciał ciemny dym. Zaczęłaś powoli się wycofywać, dopóki nie natrafiłaś plecami na drzewo. Poczułaś się jakbyś zaraz miała zwymiotować, powoli osunęłaś się na ziemię. Siła jaka wydobywała się z wnętrza domku była obezwładniająca. Zaczęłaś drżeć, zwinęłaś się w pozycji embrionalnej, chcąc uciec od dziwnego uczucia. Oczy zaszły ci łzami. Ostatnie co dostrzegłaś, zanim straciłaś przytomność, to cień wyłaniającej się postaci.

.
.
.

      Obudziło cię ciche brzęczenie przy uchu. Powoli uniosłaś powieki, tylko po to, aby stwierdzić, że leżysz na trawie. Podniosłaś się do siadu i leniwie przeciągnęłaś. Przebiegłaś zaspanym wzrokiem po miejscu, w którym obecnie się znajdowałaś. 
      Byłaś na rozległej łące, wysuszone źdźbła trawy łaskotały twoją skórę i z każdej strony można było usłyszeć pracujące owady. Poranne promienie przyjemnie grzały twoją twarz. Z prawej strony płynęła sobie spokojnym nurtem rzeka o wodzie tak czystej, iż można się było się przejrzeć. Przy brzegu, na którym byłaś zauważyłaś małą łódkę. Trochę wytężyłaś wzrok, aby lepiej widzieć co jest po drugiej stronie. Może jakaś ścieżka? Natomiast gdy spojrzałaś przed siebie, w oddali dostrzegłaś ogromne góry, tak wielkie, że mogłyby sięgać chmur.
Postanowiłaś ruszyć z miejsca i wreszcie poznać ten nowy świat...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz